Czy nie jest tak, że już zewsząd słychać: inwestuj w to, inwestuj w tamto, zarobiłem na XYZ 27%, a ABC kupiłem i sprzedałem z zyskiem 30 000 PLN?

Modne zrobiły się inwestycje w nieruchomości: flipy, mieszkania komornicze czy te pod wynajem.

Bardzo popularne są amerykańskie spółki, szczególnie te z odmiennym modelem biznesowym bądź zbawiające nasz świat, jak Netflix, WeWork czy Tesla.

Wiele też mówi się o złocie, srebrze, monetach kolekcjonerskich czy inwestycjach alternatywnych, takich jak wino, whisky czy cygara.

Podejście 'Tradycyjne’ I Jego Wady

Ale jeśli zagłębić się w temat, to okazuje się, że wszędzie możesz usłyszeć tylko utarte frazesy, a (prawie) nikt przy tym nie prezentuje jakichkolwiek konkretnych rekomendacji, w których nie mógłbym znaleźć przynajmniej jednego słabszego ogniwa. Nawet inwestycja w wina, która w obecnych czasach mogłaby wydawać się diabelnie prosta, nie zawsze taka jest i nawet największe inwestycyjne banki czy firmy audytowe mogą dać się nabrać na sfingowane przez panów Burtona i Wellesley’a papiery firmy Bordeaux Cellars (jeśli nie jesteś w temacie, wymienieni panowie od kilku dobrych lat podrabiali wszystkie najważniejsze dokumenty, by stworzyć iluzję prowadzenia przez nich ekskluzywnej firmy inwestującej w wina).

W tym artykule chciałbym dać Ci bardzo proste narzędzie, które pomoże Ci przebrnąć przez każdy przypadek rzekomej świetnej okazji inwestycyjnej, prześwietlić ją wzdłuż i wszerz oraz pomóc podjąć Ci decyzję co do sensowności wkładania w nią swoich własnych, ciężko zarobionych pieniędzy.

Od razu uprzedzam – to narzędzie jest diabelnie proste, ale wymaga ogromu zainwestowanego przez Ciebie czasu oraz gotowości do tego, byś poświęcił własne środki na konsultacje z odpowiednimi ekspertami.

Uchroni Cię za to przed 99% nie do końca jasnymi i klarownymi w swoich zasadach 'okazjami’, ale zawsze – jak chociażby w przypadku Bordeaux Cellar – musisz liczyć się z tym, że dana okazja może okazać się niczym innym jak tylko wydmuszką.

Dlatego zanim zainwestujesz w coś jakiekolwiek większe pieniądze, sprawdź daną firmę (którą wcześniej zweryfikowałeś przedstawioną metodą) mniejszą kwotą, sprawdź jak działa jej infolinia, jaki jest kontakt z osobami, które opiekują się Twoimi pieniędzmi itd. Pamiętaj, że na każdą złotówkę ciężko pracowałeś, a najważniejszą zasadą inwestycyjną jest po pierwsze, nie tracić. Wiedz też, że gruszki na wierzbach nie rosną, a każdy, kto Ci je obiecuje nie potrafiąc w prosty sposób wytłumaczyć modelu biznesowego, z miejsca powinien być przez Ciebie traktowany z ogromną rezerwą.

Przejdźmy zatem do kluczowego pytania: w jaki sposób dość dokładnie zweryfikować jakąkolwiek rekomendowaną Ci przez osoby obce inwestycję? Byś mógł zrozumieć mój sposób myślenia, prześledźmy najpierw razem tradycyjny sposób weryfikacji informacji, stosowany na ogół prze większość osób.

Załóżmy, że słysząc o nadchodzącym kryzysie chcesz sprawdzić jak wygląda obecnie sytuacja na rynku złota. Zaczynasz przeszukiwać dostępne zasoby wiedzy, co w dzisiejszych czasach wiąże się głównie z odpaleniem wyszukiwarki oraz sprawdzeniem, co ma YouTube do powiedzenia w temacie.

Wpisujesz w Google frazę 'inwestycja w złoto’ i Twoim oczom ukazują się następujące wyniki:

Wyniki wyszukiwania dla frazy 'inwestycja w złoto’

Pierwsze trzy to reklamy, więc je ignorujesz. Artykuły Goldenmarka pomijasz, bo to nic innego jak bardziej zaawansowana forma reklamy stosowana przez tego dilera (edit 2020: który jak się okazało tylko obiecywał złoto bez jego fizycznego posiadania, będąc obecnie w restrukturyzacji). Odpalasz poradnik na Jak Oszczędzać Pieniądze Michała Szafrańskiego, stronę Mennicy Polskiej, wpis Łukasza Chrząszcza i pozostałe artykuły na Parkiecie czy Wyborczej.

Czego możesz się z nich dowiedzieć?

Z artykułu na Parkiet.com możesz dowiedzieć się, że „Jeżeli chodzi o wybór dilera, u którego również często kupuje się monety i sztabki, to przede wszystkim trzeba kierować się wiarygodnością takiej osoby. Najlepiej kupować u sprzedawców, którzy mają już ugruntowaną opinię na rynku„. Jakiś konkretny został wymieniony? Oczywiście, że nie – poza wymienieniem państwowych mennic nie uzyskasz w tym artykule żadnych konkretnych informacji. Sprawdzenie dilera, jego wiarygodności zajmuje naprawdę dużo czasu, a nikt za to autorowi dodatkowo nie zapłaci, stąd nie ma co się dziwić bardzo ogólnemu brzmieniu całego pseudo-artykułu.

Znacznie lepiej jest u Michała Szafrańskiego, autora bloga Jak Oszczędzać Pieniądze. W jego przewodniku mamy już wskazane konkretne źródło, z którego możemy zamówić sztabki bądź monety lokacyjne czy kolekcjonerskie.

Problem pojawia się jednak nieco dalej, gdy owe złoto już otrzymamy. Jakby nie patrzeć, wyżej wymienione formy możliwej inwestycji tanie nie są, a wypadałoby zapewnić im odpowiednie 'schronienie’. Czego możemy dowiedzieć się z poradnika? „Dużym problemem przy kupnie złota za wiele tysięcy złotych jest jego przechowywanie. Niestety, Polska to nie Szwajcaria, i panie w banku zapytane o skrytki albo się na nas dziwnie patrzą, albo oferują złodziejskie ceny w postaci kilkudziesięciu złotych za miesiąc. Przy ilości kilku uncji to się absolutnie nie opłaca. Dlatego pozostaje nam przechowywanie towaru w domu, albo innym w miarę bezpiecznym miejscu. Można zaopatrzyć się w sejf, albo pomyśleć nad naprawdę dobrą skrytką.

Kolejny zgrzyt. Po pierwsze, skrytki bankowe to najgorszy pomysł przechowywania złota czy jakichkolwiek wartościowych rzeczy (nie mówiąc o chowaniu go po kątach w domu). W przypadku wojny, kryzysu ekonomicznego itp. pierwszym, co zostanie zajęte, to właśnie skrytki bankowe – jako że dostęp do nich mają wszystkie służby policyjne, wywiadowcze i prokuratura. Dodatkowo, jurysdykcja w UE w żaden sposób nie gwarantuje bezpieczeństwa Twoich środków, co więcej – dzięki procedurze bail-in, o której pisałem w tym artykule: Czy UE może zabrać pieniądze z Twojego konta bankowego? wszelkie formalności pod kolejne zajęcia kont i skrytek są już przygotowane.

Do Michała mam ogromny szacunek za jego pracę włożoną w wiele projektów, które uruchomił na blogu, a które pomogły tysiącom jego czytelników; oficjalnie mówi on też, że nie jest inwestorem i jak dotąd wszelkie projekty związane z inwestycjami traktował z dość dużą rezerwą (jak choćby inwestycję w mieszkanie na wynajem opisaną na JOP) – dlatego warto tutaj dodać, iż artykuł na jego blogu jest wpisem gościnnym innego autora, którego blog Kariera Rentiera… już nie istnieje. Idziemy dalej.

W artykule Łukasza Chrząszcza znajdziemy już kilka informacji na temat możliwości przechowywania złota za granicą, Łukasz mówi też o tym, że skrytki bankowe w Polsce nie są bezpieczne. Wszystko się zgadza, ale nadal brakuje mi tutaj solidnego mięcha.

Bo o ile Łukasz wskazał dwie firmy z Niemiec i Anglii, które mogą zająć się przechowywaniem Twojego złota, tak moim zdaniem Niemcy – jako część UE – kompletnie nie powinny być brane pod uwagę, a Anglia jako dość kapryśne państwo o bliskich związkach z Unią Europejską także powinna być traktowana jako rezerwa ostateczna. Łukasz wskazał też dwie firmy szwajcarskie, ale po ostatnich wydarzeniach związanych ze złamaniem przez Szwajcarię tajemnicy bankowej i ujawnieniem danych posiadaczy kont dla władz USA, również może być to wysoce ryzykowna jurysdykcja. Brakuje też mi w artykule Łukasza napisania, na którą firmę się zdecydował oraz uzasadnienia jego wyboru – bo wygląda to mniej więcej tak, jakby rekomendował on pierwsze lepsze firmy, gdyż sam jeszcze z ich usług nie skorzystał.

Nawet dalsze przekopywanie Internetu nie daje oczekiwanych skutków, gdyż na blogu, który otrzymał przez dwa lata z rzędu nagrodę Bloga Roku FxCuffs, jedyne o czym możemy poczytać to… możliwość zakupu złota w Mennicy Polskiej. Muszę tutaj nadmienić, że Czarek robi ogrom świetnej roboty i ma ogromną wiedzę na temat różnych instrumentów rynkowych, ale od kogoś, kto jest ekspertem w temacie inwestowania oczekiwałbym znacznie, znacznie więcej.

Powiem szczerze, po zrobieniu testowego researchu jestem kompletnie zawiedziony tym, co można znaleźć u nas w sieci na temat 'inwestowania’ w złoto – sam rzut okiem na to, co oferuje zachód pod hasłem ’offshore gold storage’ daje do myślenia. Tworząc ten artykuł zdałem sobie sprawę, że w kwestii błyszczącego kruszcu wiele jeszcze trzeba w polskiej części Internetu powiedzieć, stąd zapewne usiądę do porządnego poradnika – ale o tym niebawem. Wróćmy do naszych internetowych przeszpiegów.

Jak widać powyżej, łatwo jest się naciąć robiąc research w Internecie i nie zastanawiając się przy tym, czy czasem w słowach, które czytamy, nie ma jakiegoś haczyka. Ale z drugiej strony, jak tu zweryfikować czyjeś rekomendacje, skoro samym jest się laikiem w danym temacie?

Myślenie Biwergencyjne

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: co jeśli? Wiem, nie jest to teraz aż tak zrozumiałe, ale pozwól mi to teraz dogłębniej wytłumaczyć.

Otóż nasz mózg świetnie czuje się w myśleniu kreatywnym, ale równie dobrze radzi sobie z myśleniem dążącym do konkretnego rezultatu. Natomiast tym, z czego trzeba zdać sobie sprawę to to, aby nie łączyć tych dwóch sposobów myślenia w jeden proces – tylko przeprowadzić je jeden po drugim.

Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie tzw. burzy mózgów. Otóż wiele osób przeprowadza ją źle, gdyż w momencie rzucania pomysłów przez kolejnych członków grupy ktoś nagle odzywa się 'ale ten pomysł jest bez sensu!’ i gdy osoba prowadząca burzę mózgów nie zareaguje odpowiednio, mamy już temat zamknięty, gdyż inni członkowie będą bali się rzucić jakimś 'bezsensownym’ pomysłem z powodu lęku przed oceną, a to z miejsca zabija kreatywność. Rzucanie pomysłów w trakcie burzy mózgów jest myśleniem dywergencyjnym (rozbieżnym), a ich ocena, czyli myślenie konwergencyjne (zbieżne), powinna być kolejnym, osobnym procesem, a nie jej częścią.

Dlatego w momencie, w którym z danego tematu inwestycyjnego zbierzesz wszelkie informacje lub swoje pomysły (myślenie kreatywne, rozbieżne) musisz później zasiąść do ich oceny i postarać się je podważyć (myślenie zbieżne, dążące do celu), czego efektem mogą być pytania/wątpliwości, które należało będzie rozwiać z odpowiednim ekspertem (np. prawnikiem o odpowiedniej specjalizacji czy notariuszem). Jak to przeprowadzić w praktyce?

Wróćmy teraz do punktu pierwszego, w którym wpisujesz frazę w wyszukiwarkę i czytasz pierwsze artykuły. W momencie, w którym czytasz konkretne rekomendacje, zadajesz sobie owe bardzo proste pytanie: co jeśli? i popuszczasz wodze fantazji, wymyślając najczarniejsze scenariusze, jakby celowo starając się obalić tezy autora (pamiętaj, że na tym etapie każdy pomysł jest dobry, nie ma złych i bez sensu).

Ktoś rekomenduje Ci kupno złota u dilera? OK, ale co jeśli diler okaże się oszustem? Jak muszę go zweryfikować?

Może warto, zamiast dilera, wybrać Mennicę Polską? A co jeśli otrzymasz od nich fałszywkę?

Czytasz dalej, w końcu jak chcesz kupić złoto musisz je gdzieś przechowywać. Pada informacja o tym, że możesz skorzystać ze skrytki bankowej. A co jeśli zostanie ogłoszona wojna lub klęska ekonomiczna w kraju (w końcu na tę ewentualność właśnie kupujesz złoto)?

Może w takim razie lepiej je trzymać u naszych zachodnich sąsiadów? A co jeśli UE dotknie krach ekonomiczny? Czy europejskie kraje też są bezpieczne?

Mając spisane w ten sposób pytania, usiądź w 'osobnej sesji’ do znajdowania na nie odpowiedzi. Na przykład, weryfikację danego dilera możesz przeprowadzić, robiąc rozeznanie wśród znajomych czy blogerów finansowych, którzy korzystali z usług danych pośredników i przetestowali ich za Ciebie. Usługę Mennicy Polskiej możesz dodatkowo zweryfikować, studiując regulamin oraz zadając wszelkie powstałe w wyniku pierwszego etapu pytania na infolinii.

Kwestie prawne – jak ta, czy skrytka bankowa to dobry pomysł na przechowanie złota – zweryfikujesz z prawnikiem (czasem kilkuminutowa rozmowa z odpowiednią osobą nie będzie Cię nic kosztowała, a przyniesie Ci odpowiedź na nurtujące Cię pytanie) lub na stronach zagranicznych, wpisując w wyszukiwarce frazy anglojęzyczne. Możesz także sięgnąć po książki, których na każdy temat jest multum (a podobno wystarczy przeczytać 5 książek, by mieć w danej dziedzinie większą wiedzę, aniżeli 95% społeczeństwa).

Mam nadzieję, że teraz dla Ciebie metoda co jeśli jest na tyle zrozumiała, że możesz zastosować ją w praktyce. Wystarczy tak naprawdę, byś przećwiczył ją odpowiednio i… poświęcił na udzielenie odpowiedzi oraz dalszy research naprawdę sporo czasu. Siła tej metody nie leży w skomplikowanej procedurze czy wymyślnych krokach, które musisz podjąć. Zupełnie nie. Siłą jest tu prostota, jednak wymaga ona – jak pisałem wyżej – dużego wkładu z Twojej strony oraz niekiedy kontaktu ze specjalistami z danej branży (inwestorami, prawnikiem, księgowym itd.), których zdanie/opinię również powinieneś poddać odpowiedniej analizie.

Narzędzie to stosuję osobiście na co dzień, a zaczerpnąłem je z książki Karla Albrechta 'Inteligencja Praktyczna’. Przeczytasz w niej o tym, czym tak naprawdę jest nasza inteligencja, jak funkcjonuje nasz mózg i w jaki sposób możesz wykorzystać jego pełen potencjał. Bazuje ona na naprawdę śmiesznie prostych działaniach, ale ich odpowiednie posegregowanie daje autentycznie ponadprzeciętne rezultaty.

Jedna mała uwaga – przy metodzie co jeśli kompletnie ignoruj wszelkich 'doradców’ typu Wujek Dobra Rada i tym podobnych. Ich rady są warte tyle, ile ich sukcesy, czyli zazwyczaj kończą się na kanapie, na której przesiadują przed telewizorem.

Czas Na Praktykę

Przećwiczmy metodę co jeśli raz jeszcze – tym razem na innym rodzaju inwestycji, a mianowicie inwestycji w nieruchomość na wynajem. Załóżmy, że chcesz kupić swoje pierwsze mieszkanie, ale kompletnie nie masz pojęcia, gdzie się zwrócić, kogo zapytać i jak się do tego zabrać.

Raz jeszcze uruchamiasz do pracy dostępne wyszukiwarki, wpisując np. w Google frazę 'inwestycja w mieszkanie na wynajem’, a Twoim oczom ukazują się następujące wyniki:

Wyniki wyszukiwania dla frazy 'inwestycja w mieszkanie na wynajem’

Zacznijmy od 'branżówek’ pokroju Business Insidera – w końcu tego typu źródła kształtują opinię na tematy ekonomiczno-inwestycyjne w Polsce. Nie będę przytaczał brzmienia większych części artykułu, bo nie o to tutaj chodzi, natomiast warte uwagi są dwie tezy w nim zawarte: średnia rentowność netto (uwzględniająca czynsz do wspólnoty, podatek oraz pustostany) mieszkań w Polsce to 5,28%, przy czym waha się ona od 3% do 7% oraz znalezienie najemców za dobrą stawkę może zająć do kilku miesięcy.

Zadaj sobie bardzo proste pytanie: a co jeśli będzie mniejsza niż 3% lub większa niż 7%? Sprawdźmy to.

Raz jeszcze w wynikach wyszukiwania przewinął się artykuł Michała Szafrańskiego – tym razem na szczęście nie jest to gościnny post, ale autentyczny opis studium przypadku Michała, w którym dzieli się on swoim doświadczeniem związanym z kupnem mieszkania i tym, co chciał z nim zrobić oraz co z nim zrobił i dlaczego postąpił tak, a nie inaczej.

Nie chciałbym się zagłębiać w sam artykuł, gdyż jest on na tyle szczegółowy i rzeczowy (Michał prezentuje w nim wszystkie koszty związane z zakupem, liczby związane z potencjałem najmu itd.), że każdy, ale to absolutnie każdy powinien go przestudiować samemu. Wynika z niego wprost, że mieszkanie, które Michał nabył miało bardzo niski potencjał już na starcie, przez co zdecydował się on sprzedać je tuż po kupnie i zarobić na tzw. flipie. W jego przypadku rentowność wyszła z dolnej granicy przytaczanej przez Business Insider, mniej więcej jak w przypadku analizy rentowności najmu dokonanej przez innego znanego blogera finansowego, Marcina Iwucia.

Sprawdźmy też drugą możliwość – czy istnieją mieszkania mające rentowność powyżej 7%? Zakładam tutaj oczywiście, że jesteś laikiem i nie trafiłeś jeszcze na mój artykuł Jak zarabiać na nieruchomościach? i zwyczajnie wertujesz kolejne blogi i strony okołoinwestycyjne.

Postanawiasz znaleźć jakiekolwiek informacje u innego źródła. Gdzieś w wynikach wyszukiwania przewinął Ci się odnośnik do strony OLXa, więc postanawiasz tam zajrzeć:

Mieszkania inwestycyjne na sprzedaż na OLX

Hm, wygląda na to, że rentowność oferowanych mieszkań znacznie przekracza 7%, sięgając w niektórych przypadkach wartości dwucyfrowych. W ogłoszeniach możesz znaleźć informację, że mieszkania są już wynajęte i możesz nawet oddać je w zarządzanie firmom, które podpiszą z Tobą długoterminową umowę, gwarantując Ci (w niektórych przypadkach) wysokość czynszu.

Patrzysz na miasta – pojawiają się Warszawa, Gdańsk, Kraków czy nawet Rzeszów. I o ile w artykułach branżowych owe miasta pojawiały się w kontekście stóp zwrotu rzędu 5,28%, tak tutaj czarno na białym napisane jest 7%, 9% czy nawet 10%. Jakim cudem?

Jeśli dobrze przestudiujesz wszystkie ogłoszenia (tak, to jest właśnie moment, w którym trzeba po pytaniu co jeśli poświęcić czas na szukanie odpowiedzi), okaże się, że mieszkania są w pewien sposób zoptymalizowane – tzn. wszystkie pokoje są przyszykowane pod wynajem przez jedną osobę, a w całym mieszkaniu na podanym metrażu znajduje się ich więcej, aniżeli w standardowych rozkładach. Wniosek? Ktoś przeprowadził remont, możliwe że nawet umieścił w mieszkaniu dodatkowe pokoje i do tego zrobił całkiem ładne zdjęcia. Myślę, że nawet dla totalnego laika miałoby to sens.

Nie jest w ogłoszeniu napisane, jaka jest konstrukcja umowy z firmą, która ma gwarantować wysokość czynszu, ale w momencie, gdy zadasz pytanie co jeśli starając się podważyć tezę oferujemy gwarancję czynszu w wysokości XYZ dojdziesz do wniosku, że kupując jedno z ogłoszonych wyżej mieszkań możesz zwyczajnie poprosić firmę o draft umowy i skonsultować ją z prawnikiem, który specjalizuje się w danej dziedzinie.

Nie jest powiedziane, że prawnik nie będzie miał żadnych wątpliwości czy zastrzeżeń (np. co jeśli najemca zniszczy meble, ubrudzi ściany albo co jeśli najemcy przestaną firmie płacić), ale w tym momencie jest to bardziej negocjacja warunków umowy, aniżeli decyzja o tym, czy w ogóle zamierzasz wejść w dany biznes.

I tym samym, pozostało Ci na koniec sprawdzić pytaniem co jeśli dane mieszkanie będzie miało jakieś wady prawne? konkretny produkt, czyli poprosić firmę o dokumenty i skonsultować je z notariuszem oraz sprawdzić podział/układ danego mieszkania pod kątem zgodności z prawem budowlanym.

I tym sposobem doszliśmy od tego, że mieszkanie na wynajem się nie opłaca (po przeprowadzonym studium przypadku) do konkretnego 'produktu’, który gwarantuje nam określoną stopę zwrotu. Wszystko zadając zaledwie jedno pytanie, spisując uzyskane odpowiedzi i robiąc szczegółowe rozeznanie w każdym z wypisanych aspektów.

Jak widzisz, w przypadku każdej możliwej inwestycji zawsze znajdziesz argumenty za lub przeciw. Jedne i drugie mogą być potwierdzone konkretnymi case study, ale zarówno do jednych jak i do drugich powinieneś podchodzić zupełnie neutralnie – tzn. nie szukać potwierdzenia swoich wcześniejszych założeń w którymkolwiek wariancie. Najważniejsze to wyzbyć się na starcie jakichkolwiek własnych przekonań i sprawdzić, co w temacie mówią różne osoby, następnie podjąć decyzję w oparciu o przestudiowanie różnych opinii i wszelkich wariantów co jeśli w odpowiedzi na każdy z nich.

Nie Bój Się Mówić 'Sprawdzam’

I bardzo ważna informacja – staraj się szerokim łukiem omijać artykuły, których autor jest negatywnie nastawiony do określonego rynku, a nawet czasem popiera swoje tezy liczbami, stwierdzając że XYZ nie może się opłacać, a przy tym jednocześnie nie ma doświadczenia (lub się nim nie dzieli) z jakichkolwiek inwestycji na nim poczynionych.

Będąc przy nieruchomościach, możesz natrafić na przykład na artykuł Tradera21 Dlaczego nadal nie inwestuję w nieruchomości. Wygląda on na pierwszy rzut oka naprawdę profesjonalnie – wykresy, analizy cen, uwzględniona inflacja. Można by odnieść wrażenie, że wszystko trzyma się kupy i podstawy do wysnuwanych wniosków są naprawdę solidne.

Problem polega tylko na tym, że nie zainwestował on w żadną nieruchomość, tzn. nie był nigdy uczestnikiem rynku (kupno tzw. REITów nie jest dla mnie byciem uczestnikiem rynku). Po prostu, ma on o nim swoją opinię, jednak jest ona poparta wyłącznie ogólnymi wskaźnikami, a nie doświadczeniem praktyków, z którymi stykam się na co dzień.

Nie szukając daleko, na własnym przykładzie przerobiłem case, w którym kapitałem rzędu 50 000 PLN – 100 000 PLN nabyłem nieruchomość z rentownością na poziomie pozwalającym odzyskać początkowy kapitał w 12-18 miesięcy, zarabiającą dla nas po drodze miesięcznie niemałą pensję. Czy takie stopy zwrotu można uzyskać na rynku akcji? Tak, ale jest to bardzo, ale to bardzo rzadkie – a tu inwestujemy w bardzo konkretne aktywa, jakimi są nieruchomości i stopa zwrotu jest niemalże pewna.

Z drugiej strony Trader21 w innym artykule o okazjach inwestycyjnych podaje konkretne przykłady akcji, które „sam posiadam, a których ceny zaliczyły już wystarczające spadki i racze spokojnie możemy patrzeć w przyszłość„. Artykuł jest z Lutego 2017 roku, więc robiąc szybką analizę portfela, w którym każdy z wymienionych aktywów zajmuje 20 000 USD (zaokrąglając do całkowitych ilości akcji) okazuje się, że:

Wszystko powyższe z założeniem, że ustawiamy stop-loss na 20% wartości, a w przypadku powodzenia inwestycji połowy akcji pozbywamy się z zyskiem 15%, a pozostałej części w momencie osiągnięcia 90% maksymalnej ceny w okresie od Lutego 2017 do dnia dzisiejszego. Wszystko to bez dokupowania kolejnych akcji w międzyczasie, czyli suma summarum zakładając bezpieczniejszą i bardziej optymistyczną wersję od tego, co sam Trader21 proponuje poczynić w komentarzach:

Źródło: https://independenttrader.pl/korzystaj-z-rynkowych-okazji.html

Na tym przykładzie idealnie widać, że o ile ktoś może odnosić sukcesy na giełdach (nie wątpię, że Trader21 takowe posiada), może również wyciągać błędne wnioski dotyczące inwestycji na innych rynkach, których nie jest ani nie był aktywnym uczestnikiem. Sam może również proponować rozwiązania, które mimo dogłębnej analizy przed zakupem, okazują się być nietrafionym pomysłem post factum.

Co więcej, może się okazać, że nawet uczestnik rynku – jak to miało miejsce w przypadku Michała Szafrańskiego – wyciąga nie do końca zgodne z rzeczywistością wnioski, tj. przygotowując inwestycję wychodzi ze zbyt pesymistycznych założeń oraz popełnia na początku pewne błędy, co całościowo rzutuje na efekt końcowy (dlatego pisałem wyżej o tym, byś do analizy inwestycji wszelakich podchodził neutralnie, czyli brał pod uwagę zarówno wariant pesymistyczny, jak i optymistyczny jako w 100% realny w tym samym momencie).

The test of a first-rate intelligence is the ability to hold two opposed ideas in mind at the same time and still retain the ability to function.

F. Scott Fitzgerald

Dlatego niezależnie, kogo miałbyś właśnie czytać lub kogo słuchać – włączając w to i mnie – nie traktuj jego rad lub rekomendacji jako jedynie słusznej drogi. nawet najlepsi traderzy nie mają racji w 100% przypadków. Będą się mylić, Ty również – jednak najważniejszym jest wyciągać z tego wnioski i korygować swoje działania w przyszłości (to jest właśnie to, co potocznie nazywa się 'czuciem rynku’; nikt go nie czuje, najlepsi po prostu na poziomie podświadomym mają tak bogaty zasób przypadków i zachowań, że bez większego analizowania podejmują dobre decyzje).

Jak już zdążyłeś się przekonać, prezentowana przeze mnie metoda jest prosta, intuicyjna ale – podkreślę to raz jeszcze – wymaga ogromu włożonej w nią pracy oraz totalnej neutralności podejścia. Nie obędzie się również bez kilku sesji sprawdzających, a często wymagać będzie od Ciebie także konsultacji z wieloma ekspertami, specjalizującymi się w danej dziedzinie.

Jej wynikiem nie będzie odpowiedź Tak, inwestuj czy Nie, odpuść sobie. Gotowce nie istnieją! Jednak drążąc dany temat inwestycyjny otworzysz na tyle dużo drzwi, że będziesz w stanie spojrzeć na całość z różnych perspektyw, biorąc pod uwagę wszelkiej maści argumenty jednej i drugiej (i trzecie, i czwartej…) strony.

Zapraszam Cię Do Dyskusji

Nie wiem czy przeciętny Kowalski oczekuje, żeby ktoś mówił mu: kup to za X, sprzedaj 3 miesiące później za Y lub zrób to tak, tak i tak. Mam nadzieję, że nawet jeśli są takie osoby, to do ich grona się nie zaliczasz. Mam nadzieję, że jesteś gotów poświęcić dużo pracy, wkładając swoją energię w naukę oraz odpowiednie działania.

Wierzę też, że ten artykuł pozwoli Ci poruszać się nieco pewniej na gruntach, których kompletnie nie znasz i jednocześnie proszę Cię o swego rodzaju… pomoc. Jeśli cokolwiek jest dla Ciebie niejasne lub uważasz, że w tym co napisałem czegoś Ci brakuje, napisz to proszę w komentarzu.

Starałem się podejść do tematu due dilligence z pozycji laika i przedstawić Ci możliwie jak najprostszą wersję tego, co robię na co dzień, jednak mimo wszystko zdaję sobie sprawę, że jestem w pewnym sensie spaczony posiadaną wiedzą – a że chcę, aby materiał tutaj zawarty służył Ci jak najlepiej, Twoja opinia wyrażona w komentarzu poniżej będzie dla mnie naprawdę niesamowicie cenna. Tym bardziej, że chciałbym aby ten artykuł bardziej przypominał otwartą dyskusję, aniżeli jednostronne wywody.


6 odpowiedzi

  1. Hej, rewelacyjny wpis, mniej lub bardziej śledzę blogosferę finansową od paru lat, ale na Twojego bloga natknąłem się naprawdę niedawno i miło zobaczyć, że ktoś ma podobne odczucia co do niektórych artykułów innych autorów:)
    Również brakowało do tej pory opisu inwestycji zabezpieczających nietypowe czasy, które normalnie traktowane są z przymrużeniem oka, bo kto bierze pod uwagę to, że może np. dojść do konfliktu zbrojnego czy bail-out’u. Także nadrabiam poprzednie wpisy i czekam na następne!

    1. Cześć Sebastianie,
      super czytać takie słowa. Nadrabiaj zatem zaległości i śledź pojawiające się wpisy na bieżąco! No i witam w gronie stałych Czytelników 😉

  2. Świetny artykuł. Faktycznie za często „nam” brakuje takiej weryfikacji. Dziękuję, że dzielisz się tak wartościowymi materiałami na blogu.
    Mam jeszcze dodatkowe pytanie – jaka wg Ciebie jest perspektywa długoterminowa na rynku nieruchomości? (możliwy odpływ najemców głównie z ukrainy, starzenie się społeczeństwa, migracje, polityka państwa, kryzys finansowy który wydaje się być coraz bliżej itp)

    1. Cieszę się Marcinie, że artykuł przypadł Ci do gustu. Takie słowa są najlepszym paliwem do dalszej pracy!
      Odpowiadając na Twoje pytanie – migracje, polityka państwa czy demografia wpłyną na Twoje portfolio nieruchomościowe tylko w takim stopniu, w jakim im pozwolisz. Hotele robotnicze, krótki najem czy wynajem długoterminowy to konkretne segmenty rynku, każdy rządzi się swoimi prawami. Jeśli wyspecjalizujesz się w którymś z nich, będziesz w stanie zaoferować swoim najemcom znacznie więcej, aniżeli konkurencja. A sądzę, że to właśnie buduje Twoją długoterminową pozycję.
      W swoich lokalach czy tych robionych dla klientów nieustannie podnosimy standard, wprowadzamy nowe rozwiązania techniczne itd. Sądzę, że ładne mieszkania w dobrych lokalizacjach na pewno się obronią – w końcu nawet w kryzysie ludzie muszą gdzieś mieszkać. A w jego trakcie pojawiają się tak naprawdę najlepsze okazje, także najlepiej postąpić zgodnie ze starym porzekadłem ludzi 'z branży’: nie czekaj, by kupić nieruchomość – kup ją i czekaj.
      O tym w jaki sposób dobrać odpowiednie mieszkanie pod wynajem również będę pisał niedługo!

  3. Z tym złotem to chętnie bym przeczytał taki poradnik. Bo z tego co narazie czytałem to faktycznie najlepiej w domu trzymać…

    1. Bartku,
      w domu można trzymać złoto, ale tylko takie, które ma Tobie w praktyce służyć do 'wyjścia z opresji’ dzięki przekupstwu. Inwestycyjnie bądź jako zabezpieczenie kruszec w postaci sztabek czy monet lokacyjnych bądź kolekcjonerskich powinno trzymać się w placówce, która będzie się z nimi odpowiednio obchodzić. Więcej szczegółów niebawem!

Skomentuj Bartosz Jezierski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *