Rzadko komentuję na MPB wydarzenia publiczne – w tym tak upolitycznione jak konflikty zbrojne. Od początku istnienia bloga staram się co najwyżej wspominać o tych kwestiach, by pokazać Tobie, jak bardzo decyzje polityków, które z pozoru są nic nieznaczące dla nas, odciskają z czasem swoje piętno na naszym życiu.
I również w tym kontekście będę wypowiadał się na temat konfliktu w Afganistanie – konfliktu, który od samego początku skazany był na porażkę, w którym chodziło niemal wyłącznie o kontrolę nad złożami, bankiem centralnym Afganistanu, uprawami opium oraz który był istną maszynką do robienia pieniędzy dla tzw. military-industrial complex, czyli prywatnych firm zarabiających na konfliktach zbrojnych danego kraju.
Początki Wojny – Czy To Miało Sens?
Afganistan składa się z tzw. prowincji i część z nich jest bardzo fundamentalistyczna w kontekście religijnym. Do tej pory mogłeś tylko słyszeć o wybrykach Talibów, kojarząc ich z wynaturzonymi terrorystami, nie wiedząc tak naprawdę że znaczna część kraju w pełni akceptuje prawo Sharia (czyt. szarija), które osobiście stawiam na równi z prawem obowiązującym w Europie w okresie średniowiecza.
W imię wiary palono u nas kobiety na stosie, gdy posądzano je o kontakty z diabłem bądź wykorzystywanie magii/czarów w życiu codziennym (cokolwiek to miało znaczyć). Zakony najeżdżały na 'niewiernych’ i wyżynały w pień całe wioski tylko dlatego, że ludzie ci nie wierzyli 'w ich Boga’. Myśląc o Afganistanie dzisiaj, warto przypomnieć sobie czasy Inkwizycji i tego wszystkiego, co 'w imię wiary’ działo się kilkaset lat temu na naszych ziemiach.
Dlaczego? Właśnie dlatego, że prawo Sharia nie różni się właściwie niczym od zasad panujących wówczas i u nas. I o ile my 'dorośliśmy’ jako społeczeństwo do obecnych norm, tak niemal cały Afganistan mentalnie jeszcze tkwi w 'tamtych czasach’ i warto zdawać sobie z tego sprawę. Ostatnie tygodnie tym bardziej zdają się to potwierdzać.
I teraz wróćmy do początku obecnego millennium. Mamy kraj, w którym od lat panuje swoista wojna domowa pomiędzy fundamentalistami a bardziej postępowymi obywatelami. Oni sami między sobą wyżynają się w pień, jeśli tylko tak 'nakaże im Allah’. Jest to świat dla nas dziki, nieprzewidywalny i w żaden sposób niezwiązany z naszymi, europejskimi wartościami czy prawami (w tym m.in. prawami kobiet). Ten świat został 'najechany w imię demokracji’ przez Wujka Sama, za całkowitą zgodą ONZ.
I ci wspaniali biurokraci, zasiadając przy jednym stole, w wygodnych fotelach, znajdujących się tysiące kilometrów od przelatujących nad głowami żołnierzy kul karabinów AK-47, wymyślili coś, co nazwano ISAF, czyli International Security Assistance Force. Miały to być jednostki wyszkolone przez amerykańskie wojsko, które z czasem miały przejąć rolę wewnętrznej policji, strzegącej obywateli przed najgroźniejszymi przedstawicielami fundamentalizmu islamskiego (w tym m.in. Talibami czy obecnie okrzykniętymi przez świat zachodni członkami ISIS).
Jakie były szanse powodzenia tego przedsięwzięcia? Widać to wydarzeniach z ostatnich tygodni, ale jeśli sądzisz, że nie można było przewidzieć takiego obrotu wydarzeń, to naprawdę nie wiesz na co stać zasiadających w klimatyzowanych pomieszczeniach militarnych biurokratów.
Wystarczyło choćby zobaczyć, jak przebiega trening afgańskich kandydatów na członków ISAF, aby zrozumieć jedną rzecz – pomysł stworzenia takich oddziałów z ludzi, którzy przed chwilą odeszli od wypasania kóz był bodaj najgorszym pomysłem z możliwych. W końcu, skoro ktoś nie potrafi zrobić poprawnie jednego pajacyka, to jak ma nauczyć się obsługi karabinu i pojąć taktykę obowiązującą na polu bitwy?
To nijak nie mogło się udać, ale najważniejsze było posadzić przed kamerami kilku mudżahedinów (którzy swoją drogą byli w pełni odpowiedzialni za wojnę domową w Afganistanie w latach 90′) i podpisać umowę o wsparciu zbrojnym, militarnym i pieniężnym dla 'ludności w Afganistanie’.
Mudżahedini, często będący bardzo blisko związani z branżą militarną, traktowali ową umowę jako okazję do wzbogacenia się o grube miliony dolarów, dojąc Stany Zjednoczone oraz nowopowstałe siły ISAF. Wszystkim to było na rękę – Stanom, przedstawicielom Afganistanu, firmom prywatnym – tylko nie obywatelom.
Największy Przegrany? Obywatel
Tak, największymi przegranymi konfliktu są obecnie obywatele Afganistanu, którzy uwierzyli w to, że Stany Zjednoczone są dla nich istnym zbawieniem, a ich kraj niebawem będzie ostoją demokracji oraz wolności obywatelskiej.
I nie jest to pierwszy przypadek na świecie (z pewnością też nie ostatni), kiedy to wiara w zapewnienia polityków okazuje się iście zgubna. Obywatele USA zgodzili się na setki miliardów dolarów długu publicznego, który musiał zostać wygenerowane, aby sfinansować trwający 20 lat konflikt zbrojny. Zarobiły na tym prywatne firmy, zarobili na tym współpracujący z rządem amerykańskim afganie – stracili na tym mieszkańcy USA.
Stracili na tym również ci wszyscy, którzy mieli obiecany azyl w momencie, gdyby Talibowie doszli z powrotem do władzy. Mowa tu o dziennikarzach, tłumaczach czy urzędnikach ściśle współpracujących z wojskiem amerykańskim. Szacuje się, że jest ich obecnie ok. 20 000, a na wizę mogą poczekać… od 12 do 18 miesięcy!
Rozumiesz to? Bo ja nie. 20 lat współpracy z wojskiem i w momencie, gdy Tobie oraz Twojej rodzinie grozi śmierć w ciągu najbliższych dni, ten dla którego pracowałeś mówi Ci oh, jest mi bardzo sorry, nie załatwiliśmy Ci immigration visa wcześniej, poczekaj rok, może dwa.
Uwierzyć Poliytkom
Tak się dzieje, gdy swój własny los, Twoje życie i bezpieczeństwo Twojej rodziny zostawiasz w rękach osób, które niemal dzień w dzień potwierdzają swoją niekompetencję. Dla biurokratów te 20 000 osób to są tylko liczby, wnioski które trzeba przeprocesować. Nikt z nich nie zauważy, że to nie są tylko statystyki, ale ludzkie istnienia, które niegdyś polegały na tym, co im 'zapewniano’ i co im obiecywano.
Czy jeśli z tych 20 000 osób połowa zginie, czy w życiu urzędników pracujących za oceanem cokolwiek się zmieni? Wątpię. Jednak dla każdej z tych osób będzie to utrata najbliższych, rodziny czy poświęcenie nawet własnego życia w imię… właśnie, w imię czego? Wolności? O niej nigdy nie było tutaj mowy.
Nie chcę teraz wchodzić w szczegóły stojące za otwarciem konfliktu, ale 'walka z terroryzmem’ nigdy nie była przyczyną wejścia wojsk amerykańskim do Afganistanu. Pola opium, złoża, gotowy do przejęcia bank centralny, geopolityka… Konflikt ten ma znacznie więcej wymiarów niż to, co możesz przeczytać w mainstreamowych mediach.
Nie jest jednak moją rolą pisać o tym tutaj, na MPB. Mogę jedynie odesłać Cię do takich lektur, jak chociażby Doktryna Szoku, byś spojrzał na to, kto pociąga za sznurki, a nie na to, jaki teatrzyk nam serwuje.
Wracając jednak do wątku polityków – to, co dzieje się obecnie w Afganistanie najlepiej pokazuje, że:
- niekiedy nawet najlepsi eksperci rządowi się mylą
- niekiedy nawet najlepsze rządowe pomysły nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, którą zastaje się 'na miejscu’
- niekiedy eksperci rządowi, zamiast przyznać się do porażki, pogrążają ludzi jeszcze bardziej kolejnymi decyzjami podtrzymującymi obecne status quo
Polityka to gra oparta o cyferki. Cyferki stojące za słupkami poparcia. I to jest najważniejsza kwestia, z której musisz zdawać sobie sprawę.
Każdego dnia może stać się coś, co w imię poparcia danej grupy społecznej uderzy w Ciebie, Twój biznes czy plan na życie. Zawsze, każdego dnia może okazać się, że Twoja rzeczywistość ulegnie zmianie o 180 stopni.
Pytanie, czy wówczas będziesz miał zabezpieczenie? Czy będziesz odporny na te decyzje?
A te pytanie sprowadzają się do tego, o czym piszę od początku powstania MPB. Czy zacząłeś już budować swój własny Plan B? Czy dążysz do tego, by zabezpieczyć formalnie i finansowo siebie, swoją rodzinę?
Jeśli nie, to niech Wujek Sam i sytuacja w Afganistanie nauczy Cię jednego – jeśli swój los i życie Twojej rodziny oddasz w ręce polityków, może czekać Cię los taki, jak tysięcy osób, które w akcie desperacji próbują dostać się na samolot wylatujący z Kabulu:
هرج و مرج در #کابل؛
— Mukhtar wafayee (@Mukhtarwafayee) August 16, 2021
لحظهی پرواز هواپیمای نظامی آمریکاییها از میدان هوایی کابل.#Afghanistan #Kabul #KabulHasFallen pic.twitter.com/3OF8S8Dmf2

Ludzie, których widać na powyższym filmie czekali do samego końca – wierząc w obietnice i zapewnienia rządu. Czy Ty również możesz sobie na to pozwolić? Czy chcesz, by Nowy Ład, Nowszy Ład czy Najnowszy Ład po kolei uderzały w Ciebie, Twoje finanse i Twoją wolność?
Jeśli nie, dowiedz się, jak zacząć budować swój własny Plan B – zanim będzie za późno.