O MPB słów kilka...
Dziękuję Ci, że zajrzałeś na moją stronę. Zapewne masz już kilka artykułów za sobą i chciałbyś dowiedzieć się, kto za tym wszystkim stoi? I najważniejsze - dlaczego to robi?
Zwykłem niewiele mówić o sobie, skupiając się bardziej na osobistych doświadczeniach i lekcjach z nich płynących, ale wykorzystując nieco Twoją ciekawość, chciałbym podzielić się z Tobą moją osobistą historią oraz przemyśleniami, które doprowadziły mnie do dnia dzisiejszego - czyli dnia premiery Mojego Planu B (piszę te słowa właśnie w dniu premiery). Będzie nieco inaczej niż w 'pełnych mięcha' artykułach, które znajdziesz na blogu, ale mam nadzieję, że dzięki temu zrozumiesz, o co tak naprawdę w MPB chodzi. Ale po kolei.

Jako nastolatek miałem tę przyjemność, iż byłem jednym z pierwszych roczników, na których wypróbowano powrót gimnazjów. W wieku 13 lat stanąłem przed pierwszym, poważnym i dorosłym pytaniem - cóż to chcę w życiu robić? Udzielając odpowiedzi na to pytanie kierowałem się własnymi umiejętnościami i predyspozycjami, a te wskazywały zdecydowanie na przedmioty ścisłe. Tak więc jako 12-latek podjąłem decyzję, że chcę w życiu robić matematykę oraz informatykę - a dokładniej, że taki właśnie profil klasy interesuje mnie najbardziej.
W nowej szkole, która była nr 1 w Toruniu nasz plan zajęć nie różnił się jednak zbytnio od planu innych klas. Po prostu, mieliśmy nieco więcej godzin lekcji profilowanych, ale nadal musieliśmy w pocie czoła studiować budowę pantofelków, wkuwać daty kolejnych potyczek Napoleona, czy uczyć się na pamięć dopływów Nilu.
W liceum historia zatoczyła koło, tyle że tym razem poziom szczegółowości znacznie się zwiększył. Byliśmy dosłownie zalewani strumieniem informacji wszelakich, a najlepszym podsumowaniem sposobu nauki jest fakt, że do dzisiaj pamiętam zdanie z niemieckiej czytanki ('Ich möchte etwas essen'), mając przed oczami obrazek pary siedzącej przy stoliku w restauracji. Aha, najistotniejsza rzecz - po niemiecku poza tym zdaniem nie jestem w stanie powiedzieć praktycznie nic!
Wierzę jednak, że niektóre rzeczy w naszym życiu nie dzieją się przypadkiem, a osoby które spotykamy na swojej drodze czasami los stawia po to, by pchnęły nas w odpowiednim kierunku (mniej więcej jak w tej scenie, tyle że z pozytywnym skutkiem). I tak nauczycielka podstaw przedsiębiorczości zainspirowała mnie oraz mojego przyjaciela do dołączenia do olimpiady przedsiębiorczości - i to w momencie, w którym byłem praktycznie w 100% zdecydowany, by pójść na studia na automatykę i robotykę, gdyż podobno właśnie ten kierunek wówczas był kierunkiem z największym potencjałem. Do dziś mam przed oczami mojego tatę, który daje mi do ręki gazetę z artykułem "Automatyka i robotyka - zawód przyszłości"...
Będąc na finale olimpiady w Poznaniu, po raz pierwszy miałem okazję zwiedzić Akademię Ekonomiczną (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny). I pewnie gdyby nie tamten wyjazd, nie zechciałbym porzucić swoich planów związanych z automatyką, a gdybym nie zechciał ich porzucić nie znalazłbym się w Poznaniu. A gdybym nie znalazł się w Poznaniu, nie poznałbym swojej żony i nie miał okazji gościć mojego przyjaciela w naszym wspólnym domu. Przyjaciela, z którym dołączyliśmy niegdyś do olimpiady, a który kilkanaście lat później przyjechał na zjazd absolwentów pewnego szkolenia...
Tak właśnie zmienia się życie - od jednego zdarzenia do drugiego los wyciąga do nas rękę i tylko od nas zależy, czy będziemy w stanie skorzystać z szansy, która stoi przed nami. Patrząc do przodu, ciężko jest odnaleźć sens w tym, co się właśnie w danym momencie nam przytrafia. Znacznie łatwiej jest spojrzeć za siebie - wtedy szereg niby przypadkowych zdarzeń i okoliczności zdaje się układać w całość, aż dochodzi do momentu przełomowego.
Przez kilkanaście lat swojego życia, podobnie zapewne do Ciebie, byłem indoktrynowany 'jedyną słuszną' wiedzą. Chociaż wróć - informacjami, nie wiedzą. Z wiedzą mamy do czynienia, jeśli z posiadanych informacji potrafimy zrobić użytek. Bez tej części praktycznej same informacje są tak naprawdę bezużyteczne.
I to zawsze stanowiło dla mnie największy problem w systemie edukacji - był on skrojony na miarę epoki industrialnej, podczas gdy teraz żyjemy w epoce informacyjnej. Obecnie uzyskanie szybszego dostępu do niektórych danych potrafi przesądzić o zwycięstwie bądź porażce lub milionach dolarów zysku, a nam, gdy jesteśmy dziećmi, nadal w większości szkół rzuca się podręczniki na ławkę z jednym tylko celem - 'przerobienia', czyli przeczytania ich z omówieniem podczas zdających się nie mieć końca godzin lekcyjnych.
Oczywiście, wszędzie możemy znaleźć wyjątki - i tak do dzisiaj pamiętam wyjątkowe lekcje historii Pana Kirysa w podstawówce czy matematyki Pani Kot w gimnazjum. Nie zmienia to faktu, że 95% informacji podanych w szkole jest albo bezużyteczna, albo na dalszym etapie zapomniana, albo nieaktualna.
Nie mówiąc o tym wszystkim, czego szkoła nas nie uczy. Magister wyższej uczelni, który nie potrafi poprawnie policzyć odsetek od kredytu hipotecznego? Codzienność. Podobnie jak magister wyższej uczelni, który za nic w świecie nie wie, czym jest dźwignia finansowa lub jak poprawnie policzyć rentowność danej inwestycji... A to są kwestie tak proste jak 2+2 i to one właśnie determinują nasz przyszły sukces!
Dlatego od kilkunastu lat rósł we mnie bunt - bunt przeciwko straconym godzinom i tygodniom, które ułożyły się w 18 lat bezsensownego przyswajania stert informacji. Wszystkiego, co stanowi o moim dzisiejszym sukcesie nauczyłem się w praktyce - pracując jako prelegent, manager sprzedaży ubezpieczeń na życie czy dyrektor regionalny sprzedaży urządzeń przemysłowych i instalacyjnych, a także ucząc się 'na żywo' inwestowania w różne instrumenty, w międzyczasie słuchając mądrzejszych i bardziej doświadczonych ode mnie.
Nic z tego, co składa się dzisiaj na moją wolność finansową nie zrodziło się w szkolnej ławce. A przecież nie tak miało to wszystko wyglądać... Jesteśmy od małego mamieni obietnicą systemową w postaci ucz się pilnie, uzyskuj dobre stopnie, idź na studia, zdobądź dobrą pracę, awansuj i czekaj na upragnioną emeryturę. Ale z dzisiejszej perspektywy mogę śmiało powiedzieć, że piątki z historii nie zmieniły mojego cashflowu nawet o 1 zł, praca na etacie jest najmniej efektywnym sposobem zarabiania pieniędzy, a na emeryturę nie trzeba czekać do 60-tki, bo można ją mieć nawet w wieku 30 lat...

Gdybym tylko nauczył się w szkole tego, co wiem z praktyki dzisiaj zaoszczędziłbym kilkanaście zmarnowanych lat na przyswajanie kolejnych bezsensownych książek i kolejne kilka lat na testowanie różnych podejść. Oszczędziłbym sobie również masę błędów, które po drodze popełniłem, a które kosztowały mnie i moją żonę zapewne sześciocyfrową kwotę.
Dlatego pisałem wcześniej o przełomowym momencie. Bo ten moment właśnie nadszedł.
Światło dziennie ujrzał Mój Plan B - czyli projekt, którego cele nakreśliłem tak długofalowo, że nie wiem czy w ciągu mojego życia uda mi się je zrealizować. Jest to projekt edukacji finansowej, która ma dwa zasadnicze zadania:
- Wywrócić do góry nogami przestarzały system edukacji
- Sprawić, aby ludzie się bogacili
Pierwsze jest na tyle oczywiste, że chyba nie muszę nic dodawać - naście lat moich, Twoich, Twoich znajomych, dzieci, rodziców i innych Polaków, stracone przez obietnice bez pokrycia i wizję przyszłości, która nigdy nie nadejdzie. Trzeba położyć temu kres! Trzeba przestać marnować talent naszych rodaków (a sądzę, że jesteśmy naprawdę utalentowanym narodem), ich zdolności, chęci i wiarę. I o ile zdaję sobie sprawę, że systemu nie da się wywrócić z dnia na dzień, tak zamierzam do tego podejść jak do zjedzenia słonia. Wiesz jak zjeść tak olbrzymie zwierzę, jakim jest słoń? Po kawałku.
Drugi natomiast nie jest tak oczywisty. A to dlatego, że tak jak i (jeszcze) w mojej głowie, tak i w Twojej siedzi kilka bardzo złych myśli, które odziedziczyliśmy po naszych rodzicach, oni po swoich i tak dalej. Te myśli to pogarda dla bogactwa i bogacenia się lub sukcesu, wzbranianie się przed majętnością, fałszywa skromność i zawiść.
Z pewnością część moich artykułów poświęcę temu, co jest w nas, a co może nam pomagać lub przeszkadzać w uzyskaniu finansowej wolności, ale musisz już teraz zdać sobie sprawę, że Twoim nadrzędnym celem powinno być zwiększanie Twojej majętności. Żadna myśl nie jest w Twojej głowie za darmo - może ona być inwestycją albo czymś, co Cię obciąża. I uwierz mi, ale zapewne nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo Twoje myśli Cię ograniczają.
Widząc 25-letniego chłopaka za kierownicą nowego Porsche Panamera myślisz sobie synek tatusia? Albo widząc luksusową rezydencję myślisz o jej właścicielu bogaty, bo nakradł? Lub wolisz szerokim łukiem omijać kredyty na inwestycje, bo przecież na kredytach to się tylko bankierzy bogacą i lepiej kupić coś bez złotówki kredytu? Jeśli tak, to powiem Tobie, żeś głupi. Siadaj z powrotem do ławki i teraz nauczysz się tego, czego powinieneś się nauczyć już dawno temu.
Sukces i bogacenie się powinny być Twoim celem nr 1 - koniec i kropka. Dlaczego? Bo jedyną drogą do bogactwa jest przysłowiowe stworzenie czegoś z niczego. Nie można się wzbogacić bez tworzenia wartości, a gdy już ją stworzysz, ta w magiczny sposób obdarza każdego człowieka, który znajduje się w jej zasięgu. Gdy buduję dom, daję pracę dziesiątkom ludzi. Rośnie wartość ziemi, na której go postawiłem. Rośnie wartość sąsiednich działek, które kupują sąsiedzi, budując na nich swoje domy, dając pracę dziesiątkom ludzi. I tak dalej, i tak dalej... Jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś, to obudź się proszę!
Całe Twoje jestestwo w systemie jest tym lepsze, im mniej zadajesz pytań i im bardziej odtwórczą rolę w nim grasz. Wtedy dostajesz ochłapy, a garstka ludzi się bogaci. Ale bogacenie się to tak naprawdę nic trudnego. Jest to mieszanka determinacji, małych kroków i uczenia się na własnych błędach (a które system edukacji kazał Ci od zawsze postrzegać jako najgorsze zło!). Póki będziesz się trzymał tych trzech prostych reguł, póty będziesz dosłownie skazany na sukces. Chciałoby się rzec, stay hungry!
A gdy wszyscy wkoło będziemy się bogacić, tym lepiej będzie nam się żyło i tym spokojniej będziemy mogli spać, nie musząc martwić się o nasze przyszłe pokolenia. Kocham Polskę, uwielbiam nasz klimat i krajobraz - nie wyobrażam sobie zostać na dłużej w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. Ale nie mogę patrzeć na to, jak rzesze młodych ludzi idą tą samą ścieżką, którą szli ich rodzice i dziadkowie tylko po to, by na samym końcu zorientować się, że nie tędy droga... że czasy już się zmieniły i to, co działało kiedyś, już jest przestarzałe i trzeba zrobić coś innego...
Idąc utartymi przez gospodarkę industrialną schematami nie zbudujemy siły naszego kraju, bo żeby coś budować, trzeba móc w jakikolwiek sposób zainwestować w to ekstra środki. A żeby móc pozwolić sobie na taką inwestycję, trzeba owe środki najpierw zdobyć.
Dlatego MPB będzie również miejscem, które nauczy Cię mieć - a dokładniej, zdobywać to, czego pragniesz w dzisiejszych realiach gospodarki informacyjnej. Wierzę, że wtedy razem zbudujemy Polskę silną, bogatą, Polskę będącą miejscem, o którym będą relacjonować wszędzie na świecie i które będą pokazywać jako przykład. Wierzę, że możemy tutaj zrobić istny Polish Dream, a to nie stanie się bez odpowiedniej edukacji. Edukacji finansowej.
Z tego właśnie powodu dzisiaj, w dniu premiery, oddaję w Twoje ręce prawie 200 stron materiału (16 obszernych artykułów). Materiału, który mógłby posłużyć do stworzenia książki - ale nie o jednej książce mi tu myśleć, gdy trzeba wziąć się za cały system edukacji. Jedną publikacją nie zmieniłbym praktycznie nic. Dlatego owe 200 stron artykułów to dopiero początek, swego rodzaju przedbiegi do maratonu. Był to jakby trening, który uświadomił mi dwie rzeczy: mogę i chcę to zrobić. Reszta to już efekt wtórny.
Na dzień dzisiejszy będziesz mógł przeczytać m.in. o tym:
- czym jest dźwignia finansowa i jak wykorzystać ją na swoją korzyść
- w jaki sposób stworzyć fundament własnego pasywnego cashflowu, czyli niezależną od państwa emeryturę
- dlaczego inflacja nie jest Tobie na rękę (i jak wykorzystać to na swoją korzyść)
- co czeka Twoje pieniądze zgromadzone na koncie bankowym
- w jaki sposób rząd chce uzyskać nad Tobą pełną kontrolę
I najważniejsze - poznasz również moją kompleksową strategię inwestycyjną, którą realizuję już dobrych kilka lat, a która zawsze była moim drogowskazem w trudnych momentach. Dzięki niej mógłbym teoretycznie przestać dzisiaj pracować... ale po co miałbym to robić, skoro tak naprawdę to zabawa dopiero teraz się zaczyna?
Dziękuję z całego serca tym wszystkim, którzy byli ze mną od samego początku - to jest od zostania czytelnikiem moich krótkich facebookowych artykułów.. Dzięki osobom takim jak Ty uwierzyłem, że jest sens. Że jest dla kogo to robić. A wiara góry przenosi - i nie inaczej będzie w tym przypadku.
Najlepszym dowodem tego jesteś Ty - osoba, która czyta te słowa tutaj, na oficjalnej stronie MPB. Jeśli już tu trafiłeś, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć Ci, że zostanie tu na dłużej sprawi, że będziesz mógł spokojniej myśleć o przyszłości.
Wiem, że możesz odbierać te słowa jako będące nieco na wyrost (nie znamy się w końcu aż tak dobrze), ale musisz wiedzieć, że zaplanowałem już to, co stanie się tutaj za 3, 5 czy 10 lat. A robię to po to, by Twoje dzieci oraz ich dzieci i wnuki, które niebawem ujrzą ten świat, mogły zastać go lepszym, bardziej przyjaznym i co najważniejsze - bogatszym.
Pozdrawiam Cię serdecznie,

Zapisz się poniżej na mój newsletter, a najnowsze informacje z rynku inwestycji będziesz otrzymywać z pierwszej ręki: