Kiedy rozmawiam ze znajomymi o generowaniu pasywnego przychodu z wypracowywanego majątku, prędzej czy później dochodzimy do tematu inwestowania w akcje – a dokładniej, do konkretnych rekomendacji, które w danym momencie uważam za wartościowe.
Jest to częsty błąd popełniany przez osoby, które z akcjami nie mają za wiele wspólnego – bo z konkretną rekomendacją tak naprawdę taka osoba niewiele zrobi. Byłoby to mniej więcej tak, jakby ktoś zapytał się mnie, którą konkretnie nieruchomość w Poznaniu ma w danym momencie kupić. Nawet gdybym mu ją wskazał – czy dana osoba wiedziałaby, co z nią dalej dokładnie zrobić?
Pamiętaj, nie ma złych odpowiedzi. Są tylko źle postawione pytania. A Twoje pytanie na początku drogi inwestora nie powinno brzmieć 'Którą firmę polecasz?’ tylko 'Co mam zrobić, by wiedzieć, jaką firmę mam wybrać?’.
Dzisiaj postaram się przedstawić Ci jedną bardzo, ale to bardzo ważną zasadę, którą powinieneś traktować jako podstawę każdej Twojej decyzji inwestycyjnej.
Jak ona brzmi?
Nigdy, przenigdy nie kupuj przyszłych obietnic.
Podejrzewam, że po takiej zapowiedzi mogłeś spodziewać się czegoś więcej, ale uwierz mi – czasami nawet starym wilkom zdarza się o niej zapomnieć. A nie tak całkiem dawno temu i mnie na chwilę zamroczyło, gdy analizowałem jedną firmę, tylko po to by otrzeźwieć parę miesięcy później – dzięki czemu miałem okazję 'na nowo’ uświadomić sobie, jak ważne są fundamenty edukacji.
Elon Musk zdecydowanie jest postacią wybitną. Wielu uważa go za geniusza naszych czasów – w końcu ma on na swoim koncie wiele biznesowych sukcesów, a każdy z nich zahacza o tak odmienne branże (motoryzacja, podróże kosmiczne i kolonizacja Marsa, płatności internetowe itd.), że aż dziw bierze, że jeden człowiek jest w stanie to wszystko ogarnąć.
Jednak Musk jest, jak każdy z nas, tylko człowiekiem. A człowiek popełnia błędy. Ale po kolei.
Tesla wystartowała jako firma, która miała zrewolucjonizować rynek motoryzacyjny. Auta elektryczne, które swoimi osiągami zupełnie nie ustępują autom z silnikami spalinowymi miały być tym, czego lud pragnął. W końcu umówmy się, że Toyota Prius, jakkolwiek rewolucyjna nie była, na pewno nie była sexy samochodem.
Co innego Tesla Model S – która setkę na liczniku pozwalała zobaczyć już kilka sekund po starcie. Zupełna cisza podczas pracy i moc dosłownie wgniatająca w fotel – mniej więcej tak, jakby pchała cię jakaś bliżej nieokreślona siła. Odczucia z jazdy Teslą z pewnością należą do wyjątkowych!
Jednak ogromny blask sukcesu inżynierii, do której Musk przyłożył swoją rękę zdawał się nieco rzucać cień na to, co rzeczywiście działo się w firmie – a mianowicie na fakt, że z każdym sprzedanym Modelem S firma Tesla ponosiła straty. Tak, dokładnie – każda sprzedana sztuka, zamiast przynosić firmie zysk, generowała stratę.
Na tak wczesnym etapie nie odstraszyło to rzeszy inwestorów, którzy – wpatrzeni w Muska – słuchali jego zapewnień o tym, że firma pracuje nad autem 'dla zwykłego Jana Kowalskiego’ (albo raczej Johna Doe). 'To musi się udać!’ zdawali się krzyczeć w myślach akcjonariusze… A kurs szybował w górę, przyćmiewając wyniki takich firm, jak Volkswagen czy BMW.
Tesla dała inwestorom, którzy nawet 'przegapili pierwszy pociąg’ zarobić od kilkuset do nawet prawie tysiąca procent.
Niesamowity wynik, prawda? A słyszałeś, że już niedługo Model 3 (auto dla Jana Kowalskiego) trafi na rynek? To co powinieneś zrobić – zapewne kupić akcje Tesli?!
Otóż nie – uciekaj z tego statku, zanim będzie za późno. Sygnały płynące prosto z firmy są dość klarowne – okręt tonie i nic nie jest w stanie tego zatrzymać.
Ale po kolei.
Niedawno Elon Musk, jako CEO Tesli był przesłuchiwany przez swoich wyznawc… wróć, akcjonariuszy, którzy zaaprobowali zwiększenie udziałów Muska w Tesli, co według obliczeń (nie, na szczęście nie amerykańskich naukowców) może dać mu pensję rzędu 5 MLD USD rocznie. Gdyby zebrać wszystkich CEO 500 największych firm w USA (S&P 500) i ich zarobki wrzucić do jednego worka, to nadal byłoby to mniej niż szacowane zarobki Muska jako CEO Tesli.
To jest po prostu idiotyczne!
Tesla jako firma w żadnym roku nie wykazała zysków, pomimo olbrzymich dotacji z ramienia rządu USA. Popyt na modele S i X spada, a ciągłe przekładanie premiery Modelu 3 stawia przyszłość firmy pod dużym znakiem zapytania. Każdy racjonalny inwestor w tym momencie zadałby sobie pytanie, czy aby na pewno firma jest dobrze prowadzona.
Podczas gdy w takiej właśnie sytuacji, zamiast otrzeźwienia inwestorzy aprobują największą podwyżkę dla CEO w historii USA i na dodatek dowiadują się, że pytania o przyszłość firmy i brak osiąganych profitów w latach ubiegłych są dla Muska zwyczajnie nudne.
Co więcej, pod koniec ubiegłego roku okazało się, że CEO Tesli ukrywał pewien „drobny” szczegół. Otóż w ciągu ostatnich 5 lat SEC (jednostka rządowa nadzorująca giełdę w USA) prowadziła 85 dochodzeń w firmie! Niektóre z nich, fakt, były tylko korespondencyjne – ale nawet, kilkadziesiąt dochodzeń… Czy nie jest to już działanie na szkodę inwestorów?
Jakby tego było mało, ostatnio dwóch top-managerów odpowiadających za finanse Tesli pożegnało się z nią, z uwagi na pewne wewnętrzne nieścisłości oraz podawanie nieprawdziwych danych w raportach dla akcjonariuszy. O ile zarzuty pod kątem firmy/Muska nie zostały potwierdzone żadnym wyrokiem i firma zażegnuje się, że są one nieprawdziwe –jest to kolejny sygnał alarmowy dla inwestorów.
Jednak problemy wewnętrzne firmy to nie wszystko – konkurencja nie śpi, a firmy audytujące zdają się już inaczej patrzeć na jej poczynania.
Moody’s niedawno obniżyło rating firmy, argumentując to ogromnymi pieniędzmi, które Tesla będzie musiała zebrać (pomimo braku jakichkolwiek zysków) na spłatę przypadających niedługo wymagalnych obligacji oraz do zapewnienia jej bieżącej płynności.
Dodaj do tego fakt, że obecnie można leasingować nowe BMW i3 za nieco ponad 50 USD miesięcznie i nagle okazuje się, że złota aura otaczająca Muska jako CEO Tesli może okazać się zwykłym tombakiem…
Ale żeby nie mówić tylko o argumentach, spójrzmy na liczby. General Motors traci 9 000 USD na każdym modelu Chevrolet Volt, a Fiat 20 000 USD na elektrycznym modelu 500, który produkuje. Tyle, że zarówno GM jak i Fiat mają ogrom produkcji, która przynosi im zyski.
Ford jest obecnie wyceniany na połowę wartości Tesli. Ford Motor Copany Inc. wyprodukowało w zeszłym roku nieco ponad 6 MLN samochodów, realizując zyski na poziomie 7,6 MLD USD. W tym samym okresie Tesla wyprodukowała 100 000 samochodów, tracąc na tym 2 MLD USD. Widzisz tu jakąkolwiek logikę? Bo ja żadną.
Jestem ogromnym fanem aut elektrycznych i z ogromnym optymizmem patrzę na naszą przyszłość – tym bardziej, że kraje odpowiadające za ok. 90% rynków zbytu aut spalinowych już podjęły decyzję o tym, że ich produkcja za kilkanaście do kilkudziesięciu lat ma zostać całkowicie wstrzymana.
Na obecnym etapie rozwoju cały rynek EV (electric vehicles, czyli aut elektrycznych) traci – jednak tak jak dla Volkswagena, BMW, Fiata czy innych graczy jest to tylko część obecnego biznesu i inwestowanie w przyszłe zyski, tak dla Tesli jest to 100% działań operacyjnych. Nie można wiecznie tracić na tym, co stanowi trzon Twojej egzystencji!
Szacuje się obecnie, że Tesla będzie pod kreską (nie będzie mieć pieniędzy na dalszą działalność) w ciągu 3-6 miesięcy. Firma już wypuszczała obligacje opiewające na 5,3%, następnie na 7,5%. Jaki procent musiałaby zaoferować teraz, by inwestorzy byli skłonni podjąć ryzyko? Nikt tego nie wie. Porównaj to jeszcze raz z Fordem, który obecnie posiada ok. 12 MLD USD w gotówce, wypracowanych z zysków, 'na czarną godzinę’, a zrozumiesz (mam nadzieję), że obecnie nic nie stoi za tym, by inwestycję w Teslę kontynuować (lub by postrzegać inwestycję w nią inaczej niż spekulacyjnie).
Możliwe, że czytanie biografii Muska wpłynęło na mój osobisty osąd Tesli jako świetnego biznesu ogółem. W końcu, autami tego producenta jeździ się wyśmienicie, ich autonomiczność jest po prostu kosmiczna, a osiągi przyćmiewają auta spalinowe. Dodaj do tego, co by nie powiedzieć, niesamowitą historię ludzką i w pewnym sensie łatwiej jest zrozumieć euforyczność akcjonariuszy, którzy zdaje się zostawili zdrowy rozsądek daleko za sobą.
Jednak jako inwestor, nie powinienem (i Ty też nie!) patrzeć na to, jak pięknie przyszłość firmy może wyglądać – bo obecne fakty oraz liczby w żaden sposób tego nie potwierdzają.
Dlatego zapamiętaj to, do czego i ja zawsze wracam – nigdy nie kupuj obietnic przyszłości. Inwestuj w to, co dzieje się teraz. A teraz Tesla ewidentnie idzie na dno.